Jak zareagować wspierająco, gdy zachowanie dziecka wyzwala w nas negatywne emocje?
Zrezygnowanie z ocen pozytywnych, choć w pierwszej chwili może wydawać się absurdalne i niezgodne z intuicją, jest dość proste. I tak się przecież cieszymy, odczuwamy pozytywne emocje i przekazujemy je dziecku.
Inaczej jest z ocenami negatywnymi. W sytuacjach, gdy typowo cisną nam się na usta, czujemy niepohamowaną potrzebę wyrażenia swojej dezaprobaty. Patrzymy na zachowanie dziecka ze swojej dorosłej perspektywy, nie potrafimy pojąć jak można zachowywać się w taki sposób. Często czujemy się wtedy lekceważeni, niesłuchani, co jeszcze bardziej podsyca nasze negatywne emocje. Typowa rodzicielska reakcja w takiej chwili to – negatywna ocena, oskarżenia i wyrzuty wobec dziecka oraz dawanie rad, czasem dochodzą do tego groźby lub szantaż.
Jak zapewne wiesz ze swojego doświadczenia takie zachowanie ani nie sprzyja uspokojeniu sytuacji, ani rodzicielskiej relacji, ani nie wspiera dziecka w jego rozwoju, ani nie zapobiega podobnym sytuacjom w przyszłości. Dobrze by więc było zareagować inaczej.
Dzisiaj przedstawię propozycje reakcji w sytuacji…
…gdy wydarzy się WYPADEK
Dziecko coś rozlało, zbiło, przewróciło się, uderzyło, zniszczyło. Prawdopodobnie przewidywaliśmy, że może się to wydarzyć, ostrzegaliśmy przed tym. Gdy coś pójdzie nie tak od razu zalewa nas fala negatywnych emocji, które uchodzą z nas pod postacią oceny i wyrzutów.
R: No widzisz! Nie uważałeś!
R: Niedobrze!
R: Mówiłam Ci idź „wolniej”?
R: Ty to zawsze musisz sobie coś zrobić!
R: Ale niezdara z Ciebie!
R: Więcej nie pozwolę bawić Ci się telefonem/wspinać na drabinki/jeździć tak szybko na rowerze!
Gdy mówimy do dziecka takie rzeczy dostaje ono od losu potrójnie po głowie. Boli go rana/utrata czegoś, boli go porażka, boli go dezaprobata i brak wsparcia rodzica. Zapewniam Cię, że sam wypadek jest najlepszą nauczką dla Twojego dziecka i WSZELKIE Twoje oceny i rady są zbędne.
Ja wiem, że kipią w Tobie emocje, myślisz sobie: „Tyle razy proszę, wołam, tłumaczę i masz!” Też tak miałam. Rzucałam się na dziecko z pretensjami i wyrzutami. Ale coraz częściej udaje mi się MILCZEĆ. Czuję to wszystko, ale nic nie mówię. W milczeniu podchodzę, wycieram zupę/łzy/krew… Biorę na ręce, przytulam. Co w takiej sytuacji można powiedzieć, gdy emocje nieco opadną?
Opis zdarzenia:
R: Szybko biegłeś i przewróciłeś się.
R: Rozbiłeś kolano, głowę, wargę.
R: Rozlałeś zupę.
R: Machałeś lodem i spadł Ci na ziemię.
Nazwanie odczuć, emocji:
R: Jest Ci przykro.
R: Boli Cię.
R: Jesteś zdenerwowany.
Pomagamy dziecku przeanalizować i zrozumieć sytuację. Dziecko najczęściej samo wyciągnie wniosek. Co najważniejsze – dzięki braku oceny nie przyczepi sobie łatki – jestem jakiś, nie potrafię czegoś.
PS Moje ostatnie doświadczenia rodzicielskie:
I
Mój 3-letni syn (M.) na samym początku sezonu krótkospodenkowego kilka razy, biegnąc po krzywym chodniku, rozwalił sobie kolana. Były to dla nas trudne przeżycia i przyznam, że musiałam się strasznie pilnować, żeby trzymać język za zębami, jak widziałam, że znów zamierza biec. Ale mamy sukces – biega dalej i UWAŻA – sam, bez przypominania, bez gderania, narzekania, hamowania. Patrzy pod nogi, omija krzywizny. I kolana mają się już w miarę dobrze 🙂
II
M. przybiega do mnie, uradowany.
– Mamo mam bańki! Otwórz!
Otwieram.
– Może ja będę trzymać, a Ty będziesz maczać i dmuchać? – proponuję, bo wiem, że zaraz cały płyn będzie na podłodze.
– Dobrze! – zgadza się.
Po dwóch zamoczeniach chce już trzymać sam. Niechętnie zgadzam się.
– Pamiętaj, trzymaj prosto – dodaję, lecz bez nadziei.
Dzieci w tym wieku nie ogarniają robienia dwóch rzeczy na raz – skupia się na trzymaniu – nie dmucha, skupia się na dmuchaniu – nie pamięta o tym, że trzyma pojemnik. M. macza, dmucha, wychodzi seria baniek.
– Łaa!!! – cieszy się, podnosi obie ręce do góry i chlust! Cały płyn rozlany strumieniem na przestrzeni 3 metrów.
– Oj… – wyrywa mi się. Dalej już milczę.
M. patrzy przez chwilę i komentuje jednym zdaniem:
– No to nie mam już płynu.
W milczeniu podaję mu garść ręczników papierowych. M. bierze je i wyciera podłogę. Po chwili znajduje sobie inną zabawę – grę w piłkę.